Chrzest mojego małego modela był poprzedzony miłym spacerem w ostatnich promykach jesiennego słońca. Patrząc na to dziecko aż wierzyć się nie chce w to, co przechodził (a wraz z nim rodzice) zaraz po urodzeniu. Szpitale, respiratory, mijające dni..tygodnie...Słuchając opowieści mogłam tylko dziękować (Bogu?..) że ja czegoś takiego nie musiałam przeżywać kiedy moje dzieci przychodziły na świat i cieszyć sie razem z rodzicami, ze Piotruś rośnie cały i zdrowy.
Niedawno do ekipy dołączył mały, czarny, wszędobylski, uwielbiający grzebać w koszu na śmieci, miauczący i drapiący kot. Nie wiem czy nasze chomiki są z tego zadowolone ale na wszelki wypadek wychodząc z domu zamykamy je w bezpiecznym pokoju :-)