niedziela, 29 listopada 2009

Wiosenno-grudniowe Góry Sowie

Miły spacer po bliskich mojemu sercu terenach.
Właściwie to już prawie grudzień, a pogoda wcale niegrudniowa. Gdyby nie mroźnawe powietrze byłoby jak wczesną wiosną. Słońce było niesamowite ale nie chodzi mi o to, że grzało sympatycznie w zadek i po prostu świeciło, tylko o to, że wydobywało te rdzawo-żółte kolory. Szkoda, że tak mało czasu było...rano jeszcze wdychałam to świeże powietrze, a wieczorem już słuchałam kłótni moich górnośląskich sąsiadów z piętra niżej i pstrykałam kanałami....












No i moja rodzinka wraz ze mną, co dziwne, bo przeciez ja zawsze stoję po drugiej stronie. Zdjecie zrobił TATA. Dziękujemy - w końcu mamy wspólne zdjecie - i to jakie! zdobywcy szczytów :)

I mój rewanżyk. Okazuje się, że na jedynym, kamienistym szczycie w tej okolicy to każdy chce sobie zrobić zdjecie :) Nawet TATA - mój TATA.

MAMA - moja MAMA wolała ściskać dzieciaki na bardziej stabilnym gruncie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz